Valentine's' Day - When you are creative you create not only stunning design but also love poems!
- Katarzyna Hasnik
- Feb 23, 2022
- 6 min read
Time for Polish, my native language. Time for Love Poem. Oh Yeah! Time to announce that I won the Polish Library Prize in Dublin.š ā¤ļøšš„
Satire about Love - Satyra o MiÅoÅci

Satyra o MiÅoÅci
ZapytaÅem MiÅoÅÄ, 'Kim jesteÅ?'
'Odpowiedz mi wreszcie bez ceregieli tylko jawnie dla mej duszy stÄknionej i bratniej.
Snem na jawie? Niewatpliwie piÄknym marzeniem.
Czymze jesteÅ? Moze odlegÅym tylko wspomnieniem?
Brednie jakies wipsujÄ o Tobie.
SkÄ dże cokolwiek mam wiedzieÄ.
BÄdÄ tu sobie do koÅca życia siedzieÄ.
Aż mi powiesz!
i kÅamstwa wszelakie rozwiejesz.
Bo tylko piÄknie o MiÅoÅci w Ludzkiej Mowie.'
MiÅoÅÄ siÄ tym pytaniem tak zakÅopotaÅa, byÅa wrÄcz lekko zdumiaÅa. spojrzaÅa w dal, policzki siÄ zaróżowiÅy, lekki uÅmiech siÄ pojawiÅ, a oczy niewÄ tpliwie zaszkliÅy. SzperajÄ c w zakamarkach swojej duszy, znaÅa już odpowiedÅŗ...ale czekaÅa na znak,
MijaÅy chwile, a MiÅoÅÄ wciÄ Å¼ zamyÅlona, zatÄskniona czuÅa siÄ coraz bardziej jak wrak.
Te myÅli niespokojnie powoli, jak wÄże siÄ w okóŠmedycznej igÅy nieubÅaganie wijy.
'Oh nie, co ja pocznÄ z tym zagatkowym pytaniem. JakaÅ rada?
Å»adnych podpowiedzi, ani znaków, przecież tak wrÄcz niewypada
to brak osobistej kultury
i także duża doza brawury!' Cisza, pomyÅleÅam... 'wiÄc jesteÅ ciszÄ ?' ZapyteÅam ponownie. W tej ciszy MiÅoÅÄ trwaÅa, peÅna nieustajÄ cego zakÅopotania, niewÄ tpliwie zadumania, oh! a wrÄcz i tym razem, narastajÄ cego zarzenowania. Cisza narastaÅa...nieubÅaganie. I to cisza taka bolÄ ca, niepokojÄ ca. Tym razem niezÅota, ale rdzÄ czerwonÄ raÅ¼Ä ca. PowiÄkszaÅa siÄ ta niewiedza nieustannie. 'NiewÄ tpliwie o to jest pytanie?' Tym razem w tej o to chwili, lekki uÅmiech przemienia siÄ w lekkie kÄ cików ust drżenie. Niestety moji drodzy mili, MiÅoÅÄ schowaÅa siÄ w Ciszy, jak taka maÅa szara mysz za miotÅÄ , co nawet ze starchu już przed potÄżnym grubym czarnym kotem nie piszczy. Z twarzÄ od tych pytaÅ powiÄ tÅa, jak na corocznej ku pamiÄci mszy. Kot siÄ ruchem odwróciÅ prÄżnym SpojrzaÅ na niÄ z wzrokiem niemiÅosiernym, lecz także czuÅym i troskliwym. OtworzyÅ paszcze, ziewnÄ , zabyskÅy biaÅe lÅniÄ ce ostre kÅy! PrzeciÄ gnaÅ siÄ. ZiewnÄ . "Nuda" pomyÅlaÅ. i w ten moment jednym tylko ciosem odciaÅ trzy mysie Åby aż cicho pisÅy. Gdyby mi zadaÄ takie o to pytanie, 'Co to znaczy byÄ kotem?', cokolwiek by sobie kto nie wymyÅlaÅ, cóż niestanowiÅo by to żadnego problemu dla mnie, każdy wie co to znaczy Kocie Å»ycie, czyż nie? Kot spojrzaÅ na swoje pazurki, odwróciÅ siÄ i z boku już tylko szepnÄ Å. 'Nawet sÄ tacy co mi tego zazdroszczÄ , ale o ZazdroÅci opowieÅci zostawmy na inne danie, bo tutaj jest poważne dla czÅowieka Zadanie.' Kot spojrzaÅ mimowolnie na przerażonÄ zlÄknionÄ mysz, MrugnÄ Å do nas jednym oczkiem. 'Tym razem odpuszczam, na sny Åowy ruszam' RozÅożyÅ siÄ na kuchennym stole, caÅy niezwarzajÄ c na nic. Ogonem pokrÄciÅ. To w prawo, to w lewo. PodniósÅ brwi. MurgnÄ Å raz jeszcze, oblizaÅ siÄ. I w spokoju tak sobie zasnaÅ. MiÅoÅÄ JakaÅ taka siÄ blada zrobiÅa, jakby conajmniej niestrawnÄ gorzkÄ wrÄcz truciznÄ wypiÅa. PoszarzaÅa, posÄpniaÅa. OblaÅ strachÄ jÄ wielki, tak duży jak te w stodole wysokie potÄżne belki. Dziwna w izbie jakÄ Å taka siÄ atmosfera zrobiÅa, że nawet Cisza rÄcÄ sama rozÅożyÅa. Fartuch roboczy zaÅożyÅa i MIÅOÅÄ z za pieca usilnymi próbami pogoniÅa. A miÅoÅÄ z lÄku aż zawyÅa. 'aÅÅÅÅ' 'Zostaw mnie tutaj, ja sobie posiedzÄ, pomedytujÄ, pogÅówkujÄ. Poczytam, poÅpiewam, pogwizdkujÄ, powspominam, powyobrażam sobie, pomarze też trochÄ, film obejrzÄ, jeden drugi trzeci, popiszÄ opowiadania i wiersze, kilka też piosenek uÅożÄ, filozofiÄ na jednostki pierwszÄ rozÅożÄ.' Cisza spojrzaÅa na niÄ jak na szurniÄtÄ jakÄ Å. Do pracy siÄ w swej ciszy zabraÅa. OdetchÅa z ulgÄ . SzepÅa tylko cichutko, wrÄcz tak o mimowolnie, że by tylko nikt jej usÅyszeÄ nie mógÅ ale wydusiÄ z siebie Cisza musiaÅa, westchneÅa od tak 'CiszÄ czasem jest byÄ niezrÄcznie, czasem w smutku, czasem i w biedzie, i w chorobie, i na Åożu Åmierci, i w modlitwie, i przed snem niewiadomo jakim, ale i w ciszy też taki bÅogostan, dla niewielu jeszcze tylko nieodkryty, ale fakt jest taki, że miÅoÅci wspóczujÄ nieubÅagalnie, tyle tez jej i żadnej jasnej odpowiedzi nie ma. Ale cóż pozostawiam to w niewypowiedzanej ciszy, nie moja w tym rola, aby za miÅosne jakkolwiek uznaÄ sÅowa.' Cisza ukoniÅa siÄ SkromnoÅciÄ SzczeroÅciÄ I SzczodroÅciÄ . WaÅek do rÄ k wzieÅa, stolnice mÄ kÄ obruszyÅa i ciasto rozÅożyÅa. MiÅosne serca wykrawaÄ zaczÄÅa, tylko siÄ do nas mile i czule uÅmiechneÅa. PrzywoÅa Åagodnie Spokój. To Ciszy mÄ Å¼, razem sobie tak żyjÄ w tej maÅej chatce u podnóża gór z rwÄ cym krystalicznie czystym strumieniem. Spokój w Ciszy siÄ wtuliÅ, pocaÅowaÅ, czule przywitaÅ i przytuliÅ. Drewna naniósÅ z lasu, przywitaÅ radoÅnie 3 córy swe, wszystkie na S po Tacie, wspomniane wczeÅniej SkromnoÅÄ, SzczeroÅÄ, SzczodroÅÄ. SpojrzaÅa na MiÅoÅÄ w siedzÄ cÄ kÄ cie za piecem i miotÅÄ , wyciÄ gnÄ Å delikatnie dÅoÅ do niej, z szacunkiem i ÅagodnoÅciÄ . Spokojnie powiedziaÅ "nie bój siÄ". MiÅoÅÄ na to siÄ obruszyÅa, co to to nie, żaden facet mi tutaj rÄki niech nie podajÄ. Ja sobie radÄ dam. Sama. Od Tak! Spokój w duchu sobie pomyÅlaÅ: 'Cóż to nieokrzesane dziewuszysko, jeszcze takie nie dojrzaÅe, bezczelne czasem, takie to gÅoÅne, nerwowe, i pÅoche a zarazem w obawie przed Åwiatem żyjÄ ce.' MachnÄ Å rÄkÄ , 'Dojrzeje, a ja sobie drewna jeszcze porÄ bie, aby mojej żonie i szczeÅciorga dzieciom ciepÅo ten zimy byÅo, bo Åniegi trzymajÄ a bliÅŗniaki chÅopiÄce malce co Åmiechem i SzczÄÅciem ich miÅo nazwaÄ na bosaka po izbie latajÄ .' W ten oto moment RadoÅÄ progu zawitaÅa wraz z Szacunkiem po Åniegach na saniach przygnaÅa. Wszyscy w okolicy wisi przybiegneli i w okienicach wiejskiej chatki staneli. o imieniach Inteligencja Pasja Ambicja Przygoda i Owaga to Kuzynowstwo Wiara DobroÄ Pomoc i UprzejmoÅÄ Wspólnota WiernoÅÄ to Ojcostwo. Tak oto staneli i czekali na MiÅoÅci wyznania. WrÄcz tak ważne jak koÅcielna przekazania. ÅagodnoÅÄ, ÅadnoÅÄ, ÅaskawoÅÄ kolejne córy siÄ zjawiÅy te aż z miasta w mig przybyÅy. MinÄÅy godziny. Wszyscy objad już zjedli. Co niektórzy siÄ nawet roszeli. I zaraz potem, za niedÅugÄ chwilÄ po podwieczorku, kiedy tak w strachu siÄ MiÅoÅÄ trzesÅa, nic przecież zjeÅÄ nie mogÅa z tego miÅosnego otÄpienia. Ona biedula wrÄcz i grzÄzÅa w swej o sobie niewiedzy, dumajÄ c, dyskutujÄ c, zastanawiajÄ c siÄ, rozważajÄ c, a tu naglÄ odważnie tupÅa nogÄ i za pieca wyszÅa i gÅoÅnie, aż wszyscy oczy rozszerzyli, kot nawet tym razem Åeb czarny obróciÅ, aż mu wÄ sy staneÅy, ÅerÄ siÄ zjerzyÅa, choÄ trochÄ cynicznie to i tak z zainteresowaniem spojrzaÅ tak jak wszyscy w stronÄ miÅoÅci patrzyli zadumieni tym razem o niÄ . Co ta MiÅoÅÄ tym razem wymyÅli, co na to powie. Pies stanaÅ na warcie merdajac szczeÅliwy ogonem a Kogut zapiaÅ z zachwytu mylÄ c wczesny poranek z gwiaÅŗdzista styczniowÄ zimowÄ wczesnÄ nocÄ . MiÅoÅÄ dosadnie rzekÅa do tego ÅŗeÅ mÄ draliÅskiego czÅowieka, co jÄ ze spokoju dnia powszedniego na panowce wyprowadziÅ. Zanim jednak odrzekÅa, pomyÅlaÅa 'Ja tu mu zaraz pokarzÄ, za taki brak o mnie niewiedzy, miotÅÄ dostanie porzÄ dne zasÅużone lanie, że tak to moje serce bez pozpozwolenia powolutku i beztrosko Åamie i wcale nie bÄdzie czasu na jakiekolwiek siÄ Åmianie.' CzÅowiek siÄ przygotowaÅ na wszystko, na kÅótnie o byle co, tym razem za to, że zadaÅ moÅŗe i gÅupie ale ludzkie pytanie. MiÅoÅÄ spojrzaÅa na niego, już coÅ szczepnÄ Ä miaÅa innego, coÅ mu podpowiedzieÄ, pomóc, wytajiÄ, oznajmiÄ... ale siÄ w sobie zaparÅa, o to to nie, tyle tez, a oni wciÄ Åŗ pytajÄ ! Ja im wszystkim pokaże, za te wszystkie bóle gÅowy, oczy w Åzach skÄ pane, serca poÅamane a i nawet dusze wisielców do nieba wysÅane. StaneÅa mocno na swych delikatnych bosych stopac, jak niewiasta z urodzajnego w borówki lasu co to tego panicza spotkaÅa zeszÅego lata, co serce jej porwaÅ, aż do ostatniego tchu wytarmochaÅ. LeczyÅa siÄ dÅugo, ostre bolÄ ce kolce zdrady wyrywaÄ musiaÅa, choÄ Intuicja, dorbra Matka Chrzestna jej szeptaÅa, uciekaj bo tutaj brak w tobie prostego zaufania. ChoÄ zdrada rany zostawiÅa na dÅugo otwarte, peÅne uczucia zniewagi, goryczy, smutku, żalu. To przez te wszystkie kÅamstwa miÅoÅÄ krzykneÅa w bólu ukojania. MiÅoÅÄ aż nienawiÅci dotkneÅa, wzieÅa jÄ pod rÄkÄ i zemstÄ siÄ pajaÅy razem bawiÄ I wymyÅlajÄ c niestworzone bajkowe historie o powrocie a w net zabójstwa plany. Przerażenie miÅoÅÄ ogarneÅo. Szybciutko prostym wybaczeniem, zrozumieniem życia wszystko zabliÅŗniÅa, bo przecież to nie ona, miÅoÅci moja siÄ nienawiÅ”ci i zemsty bardzo ale to bardzo wystraszyÅa. MiÅoÅÄ w ciszy siÄ do swej gÅupoty przyznaÅa i obiecaÅa sobie, sÅuchaÄ wiÄcej a nie trajkotaÄ, tylko czujnej obserwowaÄ. Ale Å»ycie z zarogu siÄ wyÅoniÅo i jÄ wnet trochÄ wyÅmiaÅo, i tak też powiedziaÅo, 'Kochana niczego nie przewidzisz, wiele próbowaÅo, jak iskre poczujesz to idÅŗ za tym, bo wszystko Ja życie cóż smakuje lepiej.' MiÅoÅÄ oczy wybauszyÅa, Ty Å»ycie radzisz mi jak mam żyÄ?. Zajmij siÄ sobÄ boÅ sam siÄ w tym wszystkim zapÄdziÅ i pogÅubiÅ. MÄ drala siÄ znalazÅ. Też mi coÅ. Å»ycie przyjeÅo życiowa o sobie nieobliczalnÄ PrawdÄ i daÅo MiÅoÅci WolnoÅÄ wyboru. Lepiej niech cierpi trochÄ i kocha niż nie kocha wcale. MiÅoÅÄ bolesne wspomnienia raz po jednym wybaczyÅa i tak też rzekÅa dosadnie do tego też nieznajomego, zabÅÄ kanego i zwÄ tpiaÅego w MiÅoÅÄ typa: 'Co tutaj takie zagadkowe pytanie!? Co To ma znaczyÄ? Co to w ogóle za wtrÄ canie? MIÅOÅÄ siÄ nie pyta o zdanie. MIÅOÅÄ siÄ czujÄ JaÅnie Panie.'

Comments